Trening Mentalny

Ćwiczenia Treningu mentalnego

Mental w Szkole

90 minut tyle trwa mecz piłki nożnej 45 min jedna połowa i tyle samo czasu lekcja w szkole, na której często trudno było wysiedzieć. Wczoraj podczas Dnia Profilaktyki i Sportu w Publiczna Szkoła Podstawowa w Kodrębie
Trzydziestka ambitnych i otwartych na wiedzę uczniów przez 90 minut niestrudzenie i z uśmiechem poznawała, czym jest i jak wykorzystać metody treningu mentalnego.
Miałem przyjemność przedstawić trening mentalny i jego ćwiczenia. Wizualizacja mindfulness świadomy oddech, wdzięczność, lista marzeń. Okazało się, że można to wykorzystać do pracy w szkole i zainteresować nawet tych, co na lekcjach są “liderami” w rozwalaniu zajęć, a tu byli aktywni i ćwiczyli z grupą pomimo początkowego oporu.
Moje wnioski po kolejnych już zajęciach w szkołach ważne, żeby nie skreślać dzieciaków, często te, które najbardziej przeszkadzają, chcą być po prostu wysłuchane zauważone i warto dać im szansę.
Wspomniałem również o kryzysach, porażkach i jak sobie z nimi radzić. O szukaniu wsparcia na zewnątrz.
I nie obyło się bez biegania, choć ja tym razem w roli spikera, ale za rok biegnę z Wami 🙂
Dziękuję za zaproszenie Justyna Wojnecka. Duży podziw za zaangażowanie i to, z jaką pasją wykonujesz swoją pracę. To był fantastyczny czas i oczywiście polecam się na przyszłość.
Przegrywa się tylko wtedy, gdy człowiek się poddaje — rezygnuje z woli walki, człowieczeństwa albo jednego i drugiego.
Never give up. I z takim motywem kończyliśmy nasze spotkanie.

Prawo do Porażki – nowy odcinek podcastu

Prawo do Porażki

Czy prawo do porażki prowadzi lenistwa do odpuszczania?

 

Prawo do Porażki – nowy odcinek podcastu

W dzisiejszym odcinku opowiem o:

– co jest pseudorozwojowe i sprawia że przestajemy zwyciężać

– po co nam prawo do porażki,

– o tak zwanym złudzeniu hedonistycznym,

– o trzech ważnych cechach, które potrzebne są do wykształcenia prawa do porażki.

Link do wysłuchania odcinka    tutaj 

Pewność Siebie – podcast

Podcast

Zapraszam do wysłuchania 2 odcinka mojego podcastu Pasja Radość Życie – 2 odcinek w całości poświecony pewności siebie.

W odcinku ćwiczenia treningu mentalnego na wzmacnianie pewności siebie.

Jak radzić sobie z krytykiem wewnętrznym.

Zapraszam link tutaj 

 

Lubisz czytać to zapraszam do wersji tekstowej:

 

Cześć, dzień dobry.

Zapraszam cię na drugi odcinek podcastu. A w nim porozmawiamy dzisiaj o pewności siebie – czym jest, a czym nie jest pewność siebie? Obalimy mity pewności siebie. Przedstawię ćwiczenia, jak trenować i wzmacniać pewność siebie. Powiem też w skrócie o poczuciu własnej wartości, które jest nieodłącznym elementem pewności siebie i budowania pewności siebie.

Więc zacznijmy od początku. Co to jest ta pewność siebie? Definicji książkowych jest bardzo dużo. Pewność siebie jest to stan, kiedy czujemy się dobrze sami ze sobą, kiedy akceptujemy siebie ze swoimi cudownymi zaletami, ale też swoimi wadami. I dajemy sobie prawo do bycia takimi, jacy jesteśmy. Jednocześnie nie odbierając sobie prawa do zmiany. Chcę powiedzieć, że pewność siebie to stan umysły, w którym masz wiarę we własne umiejętności i możliwości. Czujesz, że jesteś w stanie wykonać jakieś zadanie dlatego, że wykonałeś już setki podobnych zadań i w tym aspekcie masz swoją pewność siebie. Albo wierzysz, że jesteś w stanie nauczyć się wszystkiego, co jest potrzebne, żeby wykonać jakieś nowe zadanie. I nieważne, ile etapów tam będziesz musiał przejść, nieważne, ile czasu zajmie to wszystko. Ty wiesz, ty wierzysz, że jest to możliwe do zrobienia, do zrealizowania, bo masz do siebie zaufanie. Pewność siebie, a raczej stopień pewności siebie, jest takim odbiciem naszego wewnętrznego stanu, czyli uczuć, myśli, emocji w kontekście jakiegoś zadania. Niezależnie, czy to będzie wygłoszenie prezentacji przed grupą 10 czy też 100, czy tysiąca osób. Czy umówienie się na randkę z nowo poznaną dziewczyną albo podejście i zagadnięcie do niej – czy to przez chłopaka, czy to przez dziewczynę. Celem może być przebiegnięcie maratonu, mój ulubiony koronny dystans. Czy też takie bardziej przyziemne sprawy jak: złożenie reklamacji w sklepie, powiedzenie o niewłaściwym potraktowaniu nas podczas zakupów, czy wyrażenie swojej opinii, wygłoszenie swojego zdania odmiennego, odrębnego od całej grupy, na jakimś spotkaniu. To jest właśnie możliwość zdrowej pewności siebie, kiedy potrafimy to zrobić. Bo często pewność siebie mylona jest też z arogancją czy też brakiem lęku, takim ślepym dążeniem do celu. I co w tym jest ważnego? Każdy człowiek, który robi coś nowego czy też poddaje się, zaczyna walczyć o większe wyzwanie, będzie odczuwał lęk, będzie odczuwał strach. Tylko poziom lęku, poziom strachu, z czasem, kiedy wystawiamy się na trenowanie – czyli trenujemy to, co ja mówię o treningu mentalnym, że my trenujemy – sprawia, że ten poziom się obniża, że nasze wytrenowanie pozwala nam stawiać czoła większym wyzwaniom. Stawiać czoła większym strachom, które pojawią się na naszej drodze. I kiedy budujemy to poprzez trenowanie, kiedy sprawdzamy siebie w treningu, to okazuje się, że jesteśmy więcej w stanie wytrwać, więcej w stanie wytrzymać. W pewności siebie jest tak, że czasem czujemy duży dyskomfort, czasem czujemy duży strach, lęk. Ale pomimo tego mamy zaufanie do siebie i działamy. A czasem czujemy się nabuzowani jak drużyna piłkarska, jak drużyna siatkarska, czy jakiś sportowiec, który wychodzi do ringu i ma taką swoją kotwicę, która mu się odpala w momencie wejścia do tego ringu, że on chce pożreć rywala, że on chce go zmieść z tego ringu. Bo on jest przygotowany na 100%. On wie, jak mocno trenował, jak się przygotowywał, jest tym wszystkim naładowany i wie, że teraz da z siebie wszystko. Jednocześnie ten sam sportowiec, ten sam przedsiębiorca, który jest przygotowany na jakieś ważne wydarzenie, nie łączy pewności siebie z samym wynikiem, ale z drogą. Bo czasami nasze przygotowanie będzie na 100% naszych możliwości, ale rywal, przeciwnik czy sytuacja, która się przydarzy, może doprowadzić do tego, że z tego pewnego zwycięstwa – tak w cudzysłowie – okazuje się porażką. I czy to ma oznaczać, że my mamy się stać niepewni siebie? Pewnie pojawią się jakieś emocje, pewnie pojawią się różne doświadczenia, smutek, złość, frustracja, gniew. Możemy nawet popłakać w poduchę, ale to nie oznacza, że spada nasze poczucie wartości, czy nasza pewność siebie mocno dryfuje w dół. Wiadomo – jeśli sportowiec 10 razy z rzędu doświadcza porażek, to jemu jest najważniejsze przełamać się, żeby odciąć go od tej pętli trudnych spotkań. Więc czy to odnosząc do biznesu, czy to odnosząc do sportu, czy do życia – są sytuacje, które nie pójdą po naszej myśli. Ale mając swoją pewność siebie, mając poczucie własnej wartości, to jesteśmy w stanie zrobić krok do przodu. Nawet kiedy wcześniej musieliśmy zrobić dwa do tyłu i wiemy, że dalej dążymy do naszego celu. Do osiągnięcia tego, co sobie założyliśmy. I że droga, po której idziemy, ona nie jest taka cudownie prosta autostrada sześciopasmowa i na niej nie ma nikogo. Tam jest trochę jak w górach. Taka sinusoida – są doliny, nawet są duże dołki, a potem zaczynamy się wspinać. Jakiegokolwiek nie wzięlibyśmy pod uwagę obszaru naszego życia, to każdy z nas znajdzie ten, w którym czuje się pewny siebie, bo na przykład: robienie kanapek wielu z nas przychodzi z łatwością i czujemy tutaj, że mamy tą pewność robienia tych kanapek. One nam smakują, smakują naszym najbliższym. Czy jazda samochodem… Na początek totalnie nam to może nie wychodzić, uważamy, że to jest nie dla nas, że my się tego nie nauczymy. Jak to połączyć? Zmianę biegów, sprzęgło, gaz, hamulec, jeszcze kierowanie kierownicą, wrzucanie kierunków, obserwację całego skrzyżowania. Początkowo wydaje się to niemożliwe, ale z czasem, kiedy trenujemy, kiedy chodzimy na kolejne jazdy, kiedy uczymy się, kiedy instruktor pozwala nam popełnić jakiś błąd i w ostatnim momencie hamuje, to my się przez to uczymy – przez te różne sytuacje, które nas tam spotykają. I po pewnym czasie, po iluś tam godzinach (nie wiem, ile teraz jest godzin podczas kursu nauki jazdy) stajemy się już kierowcami i na początku nasze umiejętności nie są jeszcze tak duże. My zdaliśmy egzamin, my jesteśmy już kierowcami, pełnoprawnie możemy poruszać się po tej drodze, natomiast musimy zachować ostrożność, musimy być bardziej skoncentrowani. I jeszcze to wymaga od nas dużego, większego wysiłku niż kierowca, który jeździ 10-15 lat. Co nie oznacza, że ten piętnastoletni doświadczony kierowca może mniej uważać. Chodzi o to, żeby nie wchodził w takie rutynowe działanie, ale jemu jest łatwiej już zmieniać pas, zmieniać biegi, robić więcej czynności i robi to mechanicznie. I my też, budując swoją pewność siebie w różnych obszarach, pewne rzeczy robimy automatycznie. Czyli na przykład osoba, która chce nauczyć się występować publicznie nie może zacząć od tego, że pójdzie na wyzwanie i powie: dobra, to dzisiaj zapisuję się i będę tam wygłaszał przemowę przed 1000 ludzi. Oczywiście, mogłaby tak zrobić, tylko jeżeli to ma być merytoryczne, jeżeli to ma być wartościowe, to może się okazać, że ona się spali, ale jeśli ona sobie zacznie dzielić to zadanie na mniejsze kroki, czyli tak jak z zasadą jak zjeść słonia – słonia trzeba zjeść po małym kawałku. Czy też metoda Kaizen – metoda małych kroków. Pierwsze, co bym zrobił, to napisał coś o sobie, napisał trzy moje życiowe sukcesy, trzy moje życiowe porażki, napisałbym czym się lubię interesować, napisałbym, jak lubię spędzać wolny czas. Wygłosiłbym to przed lustrem, później nagrałbym głos, nagrałbym obraz, oglądałbym. Później zaprezentował bym to przed jakąś mniejszą grupą, a później oczywiście polecam to, co już mówię od dawna – zapisałbym się do klubu Toast Masters, gdzie warunkach takich bezpiecznych można trenować sztukę wystąpień publicznych, uczyć się tego, dostawać informację zwrotną. I później zacząłbym już występować przed większą publicznością. I to, jak właśnie na przykładzie wystąpień publicznych, zawsze powtarzam, że pewność siebie to jest droga – droga do poprawiania swoich umiejętności w danym zakresie. I wtedy budujemy swoją pewność siebie. Bo jak czasami słyszę podczas treningów mentalnych czy coachingu, że „ja jestem niepewną osobą”, to ja się pytam: w jakim obszarze?, w czym nie jesteś pewny siebie? – We wszystkim. Ja mówię: tak, no dobra, ale jakaś część Ciebie wykręciła numer telefonu, zadzwoniłeś do mnie i umówiłeś się na spotkanie. Czyli tu nie masz zerowej pewności siebie. To może już jest 50, może 60. Jesteś człowiekiem odważnym, bo podjąłeś się takiego wyzwania. Czy też… Kiedy… Masz żonę? Masz! To poprosiłeś ją o rękę. Tak, to też było dla ciebie wyzwanie, ale poradziłeś sobie z tym, więc są obszary, w których już tą pewność siebie w jakiś sposób zbudowałeś (zbudowałaś). I ważne, żeby nie oceniać siebie tak zerojedynkowo, że ja jestem, w ogóle nie mam pewności siebie albo mam taką mega pewność siebie w każdym obszarze. Nie, bo jeśli mówimy o pewności siebie, to ona się dotyczy różnych obszarów naszego życia i można ją wzmacniać i spojrzeć na siebie. Trzeba zrobić taki swój wewnętrzny audyt. W jakich obszarach chciałbym(chciałabym) wzmocnić swoją pewność siebie? Co dałoby mi to, że ja wzmocnię tutaj, tą swoją pewność siebie? Jak to mogę zrobić? Jaki zrobię pierwszy krok? Jaki zrobię kolejny? Zrobić sobie taką mapę drogową tego projektu, wzmacniania swojej pewności siebie w danym obszarze. 

Więc, jak sami słyszycie, pewność siebie to złożony element. Ale pewność siebie na pewno nie jest cechą wrodzoną, otrzymaną raz na zawsze. Że albo się ją ma, albo się jej nie ma. To już wam rozwiewam tą wątpliwość. Ten MIT o tym, że ludzie rodzą się z pewnością siebie – nie. To na pewno tak nie działa. Natomiast może być tak, że część osób jako dzieciaki wychowują się w rodzinach, w których jest więcej prawa do popełniania błędów, jest więcej wzmacniania pewności siebie poprzez chwalenie tych dzieci, poprzez spędzanie z nimi czasu, dawanie im możliwości, poznawania różnych rzeczy, opiekowania się. Te dzieciaki będą miały lepszy start, ale nie oznacza to, że później zrobią dużo więcej niż ci, którzy zaczną budować swoją pewność siebie w różnych obszarach. Mając lat 18, 20, może 30, a może i 50. Bo miałem też osoby na treningu, które miały 50 lat i dopiero zaczęły budować swoją pewność siebie, i okazało się, że powiedziały, że to było najpiękniejsze doświadczenie, kiedy nauczyły się stawiać granice, kiedy nauczyły się akceptować siebie ze swoimi pozytywami i z tym, że mają jakieś swoje słabsze strony. Więc tak, jak już powiedziałem wcześniej, pewność siebie jest jak mięsień trenowany na siłowni. Gdy zaczynasz pierwszy raz ćwiczyć, to nie od razu podniesiesz sztangę, a na niej 100 kg. Może na początek wystarczy podnieść samą sztangę, która waży 10, 15 może 20 kg. A może trzeba się nauczyć tego ruchu podnoszenia sztangi i będziesz ćwiczyć z kijem od szczotki? Każdy z nas zaczyna z innego miejsca. I pierwsza rzecz w budowaniu pewności siebie: nie porównuj się do innych. To ci nic nie da. Jak będziesz się porównywać do ludzi z pierwszych stron, to będziesz widzieć piękny obraz uśmiechniętego człowieka. Będziesz widzieć piękny obraz Ferrari, może Mercedesa. Będziesz widzieć piękny dom i wiele różnych rzeczy materialnych. Ale nie wiesz, ile za tym wszystkim stoi bólu, cierpienia, wyrzeczeń. Albo też kompleksów zapychanych właśnie przez rzeczy materialne. Więc może z jednej strony wydawać się, że widzisz kogoś pewnego siebie, a tak naprawdę on nie jest pewny siebie, ona nie jest pewna siebie. Tak często trudno mi jest zrozumieć, czy jakby mechanizmy znam, ale trudno mi przyjąć to, że piękne kobiety szpecą siebie, szpecą siebie przez to, że poddają się kolejnej operacji plastycznej. Jak wpadną w wir operacji to tak samo jak niektórzy zaczynają robić tatuaże – jak zrobią jeden tatuaż: zasada złota – daj sobie rok przerwy i dopiero pomyśl o drugim. Bo jak wpadniesz w ten wir to robisz jeden po drugim i staje się to uzależniające. I tak samo uzależniające stają się te operacje plastyczne. Te cudowne, piękne kobiety… A najważniejsze, że one są też wrażliwe, inteligentne, potrafią osiągać swoje sukcesy, potrafią realizować takie projekty… One mówią, że są nie dość wystarczające, dobre czy też nie dość piękne, tak jakby chciały. I wydają setki tysięcy złotych na to, żeby swoją pewność siebie, swoje poczucie własnej wartości zbudować poprzez operacje plastyczne, korektę nosa, powiększenie piersi, odtłuszczanie jakieś. Ale tak naprawdę to nic nie daje, bo one po tej pierwszej operacji będzie kolejna, po kolejnej kolejna i tak dalej. Z czego to się bierze? Bierze się z tego, że mamy niskie poczucie własnej wartości. Bierze się to z tego, że chcemy pójść drogą na skróty. I to nie jest to, co wcześniej wspominałem w poprzednim podcaście, dźwignie treningu mentalnego, żeby użyć mniejszej do stworzenia siły większej. Nie, nie o tym mówię. Mówię o tym, że ktoś chce się odchudzić, ale chce to mieć ot tak, w jednej chwili i poddaje się jakiejś operacji. To nie jest dobra droga. Może czasami być potrzeba jakaś tam pomniejszenia żołądka, bo to już jest taka otyłość bardzo duża, ale w innych przypadkach warto udać się na trening. Warto stworzyć swoją własną historię, swoją własną drogę budowania pewności siebie poprzez trening, poprzez to, że spadnie nam waga, że wzmocnimy swoje mięśnie, że nasze ciało będzie lepiej wyglądać, że my sami ze sobą będziemy się lepiej czuć, że te pozytywne hormony, które się wytworzą w trakcie tych treningów, dadzą nam siłę do kolejnych wyzwań, do kolejnego działania dla siebie, w końcu – zaopiekowania się sobą, stania się najlepszym swoim przyjacielem. Więc to, co powtarzam od początku, budowanie pewności siebie w jakimś obszarze to jest droga. Nie robi się to za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. To po prostu trwa. To jest proces i trzeba dać sobie możliwość tego, że będą po drodze trudne momenty. Bo stal wytapia się w wysokiej temperaturze. I my też się w tej wysokiej temperaturze wytapiamy w pewien sposób, tak metaforycznie.

 

I chciałbym wam teraz tutaj opowiedzieć pewną historię, którą usłyszałem na jednym ze szkoleń. O tym, jak ojciec chciał przyzwyczaić czy też nauczyć swoją pięcioletnią córeczkę do tego, że w życiu na pewno wiele razy usłyszy „nie” od innych. I nie będzie to „nie” skierowane do niej, żeby ona się poczuła gorsza. Czy poczuła się, że nie jest wartościowa. Że to „nie” jest czymś neutralnym, niezależnym od niej. Pomimo tego jakby się starała, jednym ludziom będzie się coś podobało, drugim nie. Jedni będą coś akceptować, a drudzy nie. Więc ten tata – nazwijmy go Marek – wymyślił, że zabierze córkę do pobliskiego parku. Piękne, szerokie ścieżki, cudowna wiosenna pogoda. Jak teraz… Śpiewające ptaki, zieleń, kwiaty. No, idealna przestrzeń i czas na to doświadczenie. I siedząc na ławce, poprosił swoją małą córeczkę o to, żeby machała każdemu przechodniowi, żeby witała się z nimi, mówiła mu swoje imię i pytała też o jego imię. Dziewczynka bardzo szybko podjęła wyzwanie, traktując to jako fajną zabawę. Oczywiście część ludzi była dla niej bardzo miła i przychylna, część była obojętna, ale była też część, która odpowiedziała złośliwością, czy też po prostu odwracała głowę w drugą stronę. I to początkowo raniło tą dziewczynkę. Ale później ojciec wyjaśnił jej, powiedział: Słuchaj, ci ludzie mają różne problemy na głowie, to ich „nie” to po prostu zwykłe „nie”. To jest neutralne słowo. Przyjmij to jako zaproszenie do dalszych prób i nie poddawaj się. I dziewczynka tak zrobiła. Jedni mówili „nie”, nie chcieli powiedzieć swojego imienia, odwracali się, czy też robili skrzywioną minę, ale ona dalej uśmiechnięta podchodziła do następnych osób, witała się, machała do nich, pytała ich o imię i podawała swoje. I zapamiętała tą lekcję. I kiedy była w szkole, kiedy brała udział w różnych projektach, to nie poddawała się po pierwszym „nie”. Kiedy zaczęła studia i na tych studiach też pojawiają się jakieś problemy, to też nie poddawała się, kiedy usłyszała pierwsze, drugie czy trzecie „nie”. Kiedy zaczęła pracować w sprzedaży, tym bardziej okazało się, że jest jedną z najlepszych sprzedawców w firmie i nawet sam szef pytał ją: Jak to jest, że ty się nie poddajesz, kiedy słyszysz jedno, drugie czy trzecie „nie”, ty nawet po dziesiątym dalej, z tym samym entuzjazmem i uśmiechem, idziesz dalej? I ona właśnie opowiedziała to, jaką lekcję dał jej tata, kiedy była małą dziewczynką. I że ona zapamiętała to, nauczyła się tego, że to ich „nie” nie jest skierowane do niej – to nie jest o niej, tylko, że oni na przykład nie chcą tego produktu, że nie jest im potrzebny, że może trafiła na zły moment tego człowieka, może do niego zadzwonić raz jeszcze za jakiś czas. I to jej doświadczenie z dzieciństwa, ta jej lekcja, której się nauczyła pomogły jej w dorosłym życiu. Ale sama twierdziła i sama twierdzi, że w innych obszarach nie ma takiej dużej pewności siebie. Jeśli miałaby wyjść na przykład przed dużą publiczność, to tego nie trenowała, więc mogłoby to jej spowodować, że czułaby strach, czułaby lęk. Natomiast nie oznaczało to tego, że ona nie podejmie tego wyzwania, ale będzie musiała się do niego przygotować. Będzie musiała potrenować. Niemniej, nie zniechęca jej to do tego, żeby nauczyć się w tym obszarze też swojej pewności siebie, być tą osobą pewną siebie. Podsumowując tą lekcję… To pewny siebie człowiek jest silny, odważny, bazuje na faktach, wie czego chce i co mu jest potrzebne, ma orientację w tym, co się dzieje dookoła, przy tym widzi szerszy obraz tego wszystkiego. I tą perspektywę, bo w pewności siebie wcale nie chodzi o butę, arogancję czy nieomylność. Przede wszystkim chodzi o samoświadomość. 

Tak właśnie się dzieje, że gdy w jakimś aspekcie – czy to sportowym, biznesowym, czy codziennych prac – ćwiczymy coś, powtarzamy, to po pewnym czasie tworzy nam się tam pewność siebie. Ale w innych obszarach możemy już tej pewności siebie nie czuć, co nie oznacza, że nie możemy się jej nauczyć. Pamiętam kiedyś taką wypowiedź jednego z siatkarzy reprezentacji Polski. Nie opowiadam o tym, że on jako siatkarz fantastycznie wchodził na boisko, robił blok, stawał do rywalizacji z Brazylijczykami, Francuzami i nigdy się nie bał. Czuł, że jest pewny siebie, bo wiele godzin spędził na treningach. Ale kiedy chodziło o kontakty międzyludzkie, a dokładniej o rozmowę z dziewczynami, to był bardzo nieśmiały i kiedy umówił się pierwszy raz ze swoją już żoną na spotkanie, to w tamtym momencie ona przez 3/4 spotkania mówiła, a on tylko odpowiadał. Ale mówi, że dzięki temu, że spotkał taką gadułę i taką pewną siebie w kontaktach międzyludzkich osobę, to też nauczył się tego i teraz nie ma jakiejś większej tremy. Potrafi rozmawiać czy udzielać wywiadów z uśmiechem i nie ma czegoś takiego, że bardzo mocno bije mu serce w tym czasie.

Odnośnie tej buty czy też arogancji… Jest taka grupa wiekowa mężczyzn – to my, kiedy mamy 17 do 25 lat, tak gdzieś się to liczy. Jesteśmy grupą, która najczęściej popełnia wypadki drogowe. Jesteśmy grupą, która najczęściej płaci mandaty za przekroczoną prędkość. Bo kiedy zdajemy egzamin na prawo jazdy, to my faceci mamy taką w sobie nieśmiertelność, nawet nieprzewidywalność, i taką właśnie arogancję, że potrafimy bardzo dobrze jeździć. Ale to nie jest poparte ilością godzin na torze wyścigowym. To jest po prostu zbudowane z naszej fantazji, że my od razu potrafimy tak dobrze jeździć, no i często jest rozczarowanie. Jeżeli rozczarowanie jest tylko na skasowaniu auta czy też zapłaceniu wysokiego mandatu, to jest najmniejszy problem. Gorzej, kiedy ucierpimy my czy ucierpią też inni użytkownicy ruchu drogowego. Więc czasami jest tak że ktoś ma wybujane ego, wybujane myślenie o samym sobie i tylko przyjmuje, że wszystko robi dobrze, ale nie chce nawet otrzymać feedbacku od innych i to powoduje, że tworzy się jego arogancja, że tworzy się pycha. Można powiedzieć, że to trochę osobowość taka narcystyczna, ale już nie chcę tutaj wchodzić w tę część taką psychologiczną związaną z pewnymi deficytami. Może o narcyzmie jakiś osobny podcast w którejś tam kolejnej rozmowie. Więc chodzi o to, że mamy świadomość tego, że w jakichś obszarach jesteśmy dobrzy, a w jakichś obszarach nie i to nie świadczy o tym, że mamy być niepewni siebie, bo właśnie pewność siebie, zdrowa pewność siebie to jest świadomość, to jest doświadczenie, to jest umiejętność przyjmowania też krytyki, bez obrażania się. Mateusz Grzesiak w jednej ze swoich książek „Pewność siebie” napisał, że „lubię stwierdzenie mówiące o tym, że dochodzenie do pełnej pewności siebie potrzebuje dojrzałości, czyli pomiędzy różnymi obszarami mojego ja, ale też pewność siebie to świadome i skuteczne zarządzanie ekosystemem różnych części naszej psyche”. I właśnie jednym z ważnych obszarów naszego „ja”, mojego „ja” jest poczucie własnej wartości. Poczucie własnej wartości jest stanem, który powstaje na podstawie ogólnej oceny, jaką sobie wystawiamy na własny temat. Poczucie naszej wartości wpływa na nasz nastrój. Przez to na nasze zachowanie i wysokie poczucie własnej wartości pozytywnie oddziałuje na nasze działanie i podnosi naszą pewność siebie. Natomiast niskie poczucie własnej wartości negatywnie wpływa na nas, na nasze działania. Często wtedy stajemy się krytyczni, jesteśmy opryskliwi, wulgarni czy też bardzo agresywni w stosunku do innych. Bo jeśli dobrze o sobie myślimy, wtedy częściej skupiamy się na dobrych, pozytywnych rzeczach i też działaniach. Co za tym idzie – budujemy swoją pewność siebie i tolerujemy, czy też jesteśmy zgodni, że inni ludzie też osiągają sukcesy, też robią coś dobrze jak my i to w ogóle nie wpływa na nas. Przecież na rynku treningu mentalnego jest bardzo dużo trenerów. Przecież na rynku coachingu jest dużo też coachów, i w każdym innym zawodzie. I kiedy my mamy to niskie poczucie własnej wartości, okazuje się, że każdego traktujemy jak wroga. Każdy jest dla nas wielką konkurencją i najlepiej chcielibyśmy to jak najszybciej zniszczyć. Tak kolokwialnie. A z drugiej strony możemy z nimi tworzyć wspaniałe projekty, wspaniałe relacje. I wiedząc, że my w jakimś aspekcie jesteśmy mocniejszy, a druga osoba w innym, to możemy razem stworzyć coś wspaniałego, coś cudownego. Bo właśnie poczucie własnej wartości daje nam możliwość do tego, że wiemy, że pomimo błędów, które popełniliśmy w życiu, jesteśmy w gruncie rzeczy fajnymi ludźmi, wartościowymi osobami. Wiemy o tym, że są gorsze momenty, że przechodzimy kryzysy, że ponosimy porażki, że inni też tak mają. Co ważne, akceptujemy siebie takimi, jakimi jesteśmy, jednocześnie pamiętając o tym, że dajemy sobie prawo do zmiany, do zmiany poglądów, do zmiany naszych zachowań, do wzmacniania siebie w jakichś obszarach, ale nie krytykujemy siebie ciągle: bo ja to jestem taki, bo mi się nigdy nic nie udaje, bo ja zawsze mam słomiany zapał i tak dalej, i tak dalej. Dużo jest takich przykładów. Ważnym elementem tego naszego poczucia własnej wartości i pewności siebie jest przekonanie, że jakkolwiek by się nie działo, my sobie poradzimy. Czyli to, co mówiłem wcześniej: zaufanie do siebie. Znajdziemy sposób – czy mówiąc bardziej potocznie – coś wykombinujemy, tak po polsku, nie? Znacie to – to się załatwi, to się wykombinuje. Ale to jest też zaufanie do siebie. To jest też dla nasze doświadczenie życiowe, że sobie poradzimy w różnych trudnych sytuacjach. Takie stwierdzenie na treningu mentalnym słyszałem, kiedy chodziłem na Akademię trenerów mentalnych, że: trudno pokonać kogoś, kto nigdy się nie poddaje. Tak samo trudno stracić pewność siebie osobie, która wierzy, że zawsze znajdzie sposób. Powtórzę to raz jeszcze: trudno pokonać kogoś, kto nigdy się nie poddaje. Tak samo trudno jest stracić pewność siebie osobie, która wierzy, że zawsze znajdzie sposób. 

Ciekawie to opisuje (poczucie własnej wartości) Nathaniel Branden w swojej książce „6 filarów poczucia własnej wartości”, które są niezbędnymi elementami do zbudowania pełnej, pełnego poczucia własnej wartości i każdego z nich. (Wydaje mi się, że w przyszłości zrobię osobny odcinek podcastu).

Pierwszy to praktyka świadomego życia. „Jeśli nie uświadomimy sobie w wystarczającym stopniu swych działań, jeśli żyjemy bezmyślnie, spotyka nas nieuchronna kara w postaci zaniku poczucia własnej skuteczności i szacunku do siebie” – tak pisze w swojej książce. Ponieważ świadome życie charakteryzuje się chęcią poznania świata, uczenia się o tym świecie, poszukiwania oraz samopoznania. I właśnie takie świadome życie daje nam też możliwość do aktywności naszego umysłu. Do tego, żeby myśleć, żeby analizować i żeby rozumieć.

Drugi z filarów to praktyka samoakceptacji. Samoakceptacja – według Brandena – dzieli się na kilka poziomów. Pierwsze: bycie własnym sprzymierzeńcem, czyli szacunek i troska o siebie. Po drugie: zrozumienie i zaspakajanie swoich potrzeb, swoich marzeń. I trzecie: umiejętność współczucia i bycia przyjacielem dla samego siebie. Oj, to jest temat rzeka. Uwielbiam to! Bycie przyjacielem dla samego siebie. Wiecie, że kiedy zaczynałem swoją terapię, kiedy od nowa budowałem swoje poczucie własnej wartości, to chyba nikt tak surowo nie oceniał siebie jak ja sam. Nikt nie chciał się godzić ze swoimi słabościami, jak ja sam chciałem je od razu przekuwać w mocne strony, żeby wyzbyć się tego wszystkiego, co jest we mnie. Co wtedy mi wydawało się jest niewłaściwe. I powiem wam, że jak zaakceptowałem, że są elementy, w których mam słabość i że są części mnie, w których nie jestem mocny. A nawet, że mam też część mnie, która jest bardziej kobieca na pierwszy rzut oka, mogłoby się wydawać, niż męska. Wow, to dopiero było fantastyczne spotkanie z samym sobą i uczenie się tej przyjaźni. I stanie się tym swoim najlepszym przyjacielem.

Trzecim filarem to praktyka odpowiedzialności za siebie. Praktyka, podkreślam, czyli to jest przejęcie kontroli nad swoim życiem i nabranie przekonania, że nikt poza nami nie może być za nie odpowiedzialny, czyli nie przerzucamy odpowiedzialności już na innych. Tylko po prostu mierzymy się, bierzemy to tak na przysłowiową klatę. Biorąc swoje życie we własne ręce, człowiek odzyskuje nad nim nadzór ze wszystkimi pozytywnymi, jak i negatywnymi tego konsekwencjami. To jest cudowność, kiedy uczymy się tej odpowiedzialności za siebie, kiedy nie przerzucamy już tej odpowiedzialności na innych, kiedy nie mówimy: bo wczoraj była zła pogoda i przez to mi się coś tam nie udało. Bo Grażynka nie przygotowała tego i ja nie mogłem przygotować tamtego, bo Stefan coś tam nie zrobił, to ja nie mogłem zrobić dalej i tak dalej, i tak dalej. Odpowiedzialność za siebie – cudowne, mocne narzędzie coachingowe, treningu mentalnego, poczucia własnej wartości, pewności siebie. Jeszcze raz praktyka odpowiedzialności za siebie.

Czwarty z filarów to praktyka asertywności. Szanowanie własnych pragnień, potrzeb wartości i poszukiwanie właściwych form wyrażania ich w życiu codziennym. Tak, asertywność jest bardzo istotna w poczuciu własnej wartości. Bo asertywność to gotowość stawiania siebie na pierwszym miejscu, gotowość stawania w swojej obronie, czy też bycia otwartym na to, kim jestem i traktowania siebie z szacunkiem we wszystkich relacjach z ludźmi. Asertywność – coś, czego powinniśmy uczyć się w szkole podstawowej (może kiedyś…).

Piątym filarem poczucia własnej wartości – według Brandena – jest praktyka życia celowego. Poczucie celowości w dużym stopniu eliminuje brak odpowiedzialności za własne życie. Jeśli ktoś żyje celowo, to wykorzystuje swoje talenty i umiejętności tak, aby osiągnąć wyznaczone przez siebie cele. Jeszcze raz to przeczytam: Jeśli ktoś żyje celowo, to wykorzystuje swoje talenty i umiejętności tak, aby osiągnąć wyznaczone przez siebie cele.

Szósty filar to praktyka prawości. „Życie zgodne z własnymi wartościami, przestrzeganie własnych zasad w swoich czynach to życie prawe. Nie możemy odczuwać wysokiego poziomu własnej samooceny, jeśli nie żyjemy zgodnie ze swoim systemem wartości”. Choć to ostatni z filarów, wydaje mi się, że najważniejszy w poczuciu własnej wartości. Bo ludzie, którzy mają poczucie, że robią coś dobrego dla świata, że dają z siebie więcej niż biorą, czują się szczęśliwsi i silniejsi. I tutaj od razu przychodzi mi na myśl pewne ćwiczenie. Trzeba wypisać trzy cechy, które w sobie najbardziej lubisz. Aby to sobie ułatwić, warto zadać sobie takie pytania pomocnicze: dlaczego jestem dobrym człowiekiem?, jakie są moje największe zalety?, co czyni mnie dobrym przyjacielem, mężem, bratem, siostrą czy też rodzicem?. I ciąg dalszy tego ćwiczenia to zawsze, gdy będziesz myśleć o tych cechach, to spójrz na swoje odbicie w lustrze. I powiedz pewnym głosem: lubię siebie, akceptuję siebie, kocham siebie. Może się to wydawać na początek nienaturalne, ale jeżeli nikt nam tego wcześniej nie mówił, albo bardzo rzadko nam to mówił, to my potrzebujemy sami siebie wzmocnić. Nawet najbardziej pewne osoby, najbardziej pewne siebie, z wysokim poczuciem wartości, jeśli dołączą do grupy ludzi, którzy ciągle krytykują, którzy ciągle narzekają, krzyczą, ich językiem jest język wrogości, poniżania, to nawet do takiej osoby może się coś przykleić. Fajnie o tym mówi Marcin Capiga, który wspomina, że to jest jak z autobusem, w którym jedziesz. Jesteś zdrowy, masz wysoką odporność na wszystkie bakterie, dbasz o swoje zdrowie, ćwiczysz regularnie, dobrze się odżywiasz. Jedziesz w autobusie, w którym jest pełno chorych osób, które kichają, kaszlą, ty jeden jesteś tam zdrowy, Pomimo tego, że masz wysoką odporność, to jeśli będziesz tam długo przebywał, to i ciebie może złapać to przeziębienie czy ta grypa, czy to kichanie, do ciebie się też może jakiś wirus przykleić. I tak samo jest właśnie z naszym poczuciem naszej wartości, z pewnością siebie, że jeśli w naszym towarzystwie, w naszym środowisku pojawiłoby się tak dużo ludzi o negatywnej strukturze, którzy tylko krytykują, obwiniają innych, źle o nich się wyrażają – to do ciebie też się może coś przykleić. Ty w końcu też pójdziesz tą niechcianą drogą, w której sam siebie zaczniesz obwiniać, przestaniesz się doceniać, przestaniesz mówić o sobie dobrze. Więc warto zwrócić uwagę z kim my się spotykamy, z kim my spędzamy czas, jacy ludzie są wokół nas. I to my mamy wybór, to my mamy wybór tego z kim chcemy spędzać czas. Nawet jeżeli w naszym najbliższym otoczeniu, w naszej najbliższej rodzinie są ludzie, którzy ciągle krytykują, którzy ciągle wszędzie na zewnątrz widzą problem, nie widzą w sobie problemu – tylko wszyscy ci ludzie na zewnątrz, cały świat, wszyscy są niedobrzy, bo im coś tam nie poszło – no to znaczy, że trzeba spędzać z nimi jak najmniej czasu, czyli przyjechać na święta jedne, drugie, może na jakiś weekend. Po prostu nastawić swoją taką ogniową tarczę, nie wchodzić w dyskusję, posiedzieć trochę, wypić kawę, herbatę, zjeść przysłowiowy serniczek, pożegnać się.

Jeśli chodzi o pewność siebie, przypomniała mi się jeszcze taka jedna kwestia związana z tym, że trzeba odróżnić to, że my nie czujemy się pewni siebie w jakimś obszarze, bo tego nie potrafimy, bo tego nie umiemy, od tego, że ktoś nam tak powiedział. I tutaj przychodzi mi historia, w której to słyszałem o tym, jak młody chłopak poszedł na lekcje tańca i usłyszał tam od trenera, że: nie masz drygu, nie masz tego czucia muzyki, ty po prostu źle tańczysz, no raczej się nie nadajesz do tego, raczej znajdź sobie inny sport. No i on tak szedł przez swoje życie, przez jako okres nastoletni, kiedy chciał iść potańczyć to zawsze słyszał ten głos trenera i nie próbował. No i kiedy miał tam lat 20 parę, spotykał się już z dziewczyną, planowali ślub i ona mu powiedziała, że: No dobra, ale ty tak nie chcesz tańczyć, to żeby chociaż fajnie nam wyszedł pierwszy taniec, pójdźmy do jakiejś szkoły tańca. No ale on się bronił, wzbraniał, wymyślał tysiąc rzeczy, ale w którymś momencie poszedł. Powiedział: no dobra, no to ja pójdę na pierwsze lekcje samemu, żeby ciebie dogonić w tym rytmie, w tym wszystkim. No bo chciał popatrzeć czy w ogóle ma to sens, no i poszedł na lekcje. Instruktorka powiedziała: no dobra, to zaczynamy tańczyć. Pokazała mu pewne ruchy, on zaczął to wykonywać, ona się tak przyglądała, on już taki trochę sparaliżowany, mówi: zaraz usłyszę to, co słyszał wcześniej. A ona powiedziała: Wiesz co, masz fajne czucie rytmu, masz fajne czucie tej muzyki, ale ty masz swój taki indywidualny, specyficzny, taki wyjątkowy talent, ty chcesz stworzyć swoje takie ruchy. I on wtedy: Wow! Ktoś mu to totalnie odwrócił. I już to, co słyszał wcześnie, co słyszał jako dzieciak, że się nie nadaje, zostało rozwalone na części pierwsze, zostało po prostu wymazane. I on już przyjął tą inną koncepcję. On zrozumiał, że ktoś, ten instruktor mógł nie widzieć tego wszystkiego, ale ta dziewczyna pokazała mu, że on ma talent, że on się bardzo szybko uczy, że on tańczy, tylko nie tańczy tak samo jak wszyscy – odtworzeniowa. On po prostu ma swój indywidualny sposób. I my mamy wiele takich historii w swoim życiu, więc ja lubię zadawać pytanie sobie, ale też klientom, z którymi pracuję: Kto ci to kiedyś powiedział? Kto ci przyłożył tą łatkę, że tego nie potrafisz, czy tego nie lubisz, czy też nie umiesz? Czy to języków obcych, czy to zarządzania biznesem, czy czegokolwiek innego? Ty się do tego nie nadajesz! Ty nigdy nie będziesz umiał tego zrobić i tak dalej. Dostajemy takie informacje. I teraz jest pytanie: czy my idziemy przez całe życie z tym, że tak nie potrafimy, czy po prostu wyznaczamy sobie drogę, rozbijamy ją na jak najmniejsze części i zaczynamy pracować – jeśli nie samemu, to z pomocą kogoś. Czyli to, co wspominałem w poprzednim podkaście o dźwigach treningu mentalnego, że może znajdź kogoś, kto jest już w tym dobry, podpatrz jak to robi, możesz przeczytać jego książkę, możesz wejść na jego stronę internetową, YouTube, podkast, cokolwiek innego, a może po prostu umów się na spotkanie i stwórzcie jakąś drogę do tego, żeby nauczyć się tego, czego chciałbyś się nauczyć, w jakim obszarze chciałbyś wzmocnić swoją pewność siebie. To, co już było na początku: zastanów się, co byś chciał robić lepiej. Co byś chciał robić z większą pewnością siebie? To jest dobrze postawione pytanie.

Teraz chciałbym się odnieść jeszcze, na koniec już, do jednej kwestii – kwestii związanej z porażkami. (O tym będzie osobny podcast, bo to jest dosyć złożona sprawa). Prawo do porażki, prawo do popełniania błędów, prawo do tego, że nie wszystko wiemy, że my się ciągle uczymy i nadal możemy nie wiedzieć już rzeczy. I każdy z nas tak ma, że w jakimś aspekcie dużo wiemy, a w innym totalnie nie i zgłaszamy się do kogoś innego. Ale tutaj chcę powiedzieć o tym, żeby przeramować sobie problem. Jest takie ćwiczenie, w którym zadajemy sobie pewne pytania, czyli mierzymy się z jakimś wyzwaniem, które nam nie poszło tak jak zakładaliśmy i możemy sobie zadać pierwsze pytanie: czego mnie to uczy? Czego mnie to uczy? Później zadajemy sobie drugie pytanie: co to wnosi nowego do mojego życia? Następnie: przed czym ono mnie ostrzega, przed czym ta porażka mnie ostrzega? Czwarte: jakie niesie dla mnie korzyści to doświadczenie. Nie myślenie już o tym, że co tam w przyszłości zrobię, nie. Jakie niesie dla mnie teraz, tutaj. I pytanie numer pięć: co zrobię inaczej, lepiej następnym razem? I dobrze jest to wszystko rozpisać, usiąść, przeanalizować, rozpisać, przeramować tą całą sytuację. I zobaczycie jak dużo rzeczy można wyciągnąć na przyszłość, jak dużo rzeczy można z tego w danym momencie odtworzyć, zobaczyć. Ja lubię też robić po takim doświadczeniu, przed kolejną jakąś próbą, wyzwaniem, kiedy mam jakiś swój projekt, to wyobrażam sobie, że. zrobiłem już ten projekt, że dotarłem do miejsca, w którym osiągnąłem założony cel. Następnie odwracam się na swojej linii czasu. To jest wszystko w wizualizacji, czyli robię wcześniej jakąś pięciominutową relaksację, siadam sobie wygodnie w fotelu, mam gdzieś obok notatnik, kiedy potrzebuję coś zanotować, i odwracam się i odwracam się i odtwarzam kroki, które były wcześniej. Czyli krok przed osiągnięciem sukcesu, później dwa kroki wcześniej, trzy kroki, pięć, dziesięć. Rozpisuję, co tam się wydarzyło. Jakie po drodze mogły mi się przytrafić problemy – wypisuję to sobie wszystko – jakie mogłem napotkać trudności, czy to z mojej strony, czy z zewnątrz. Trochę to zajmuje, w zależności od projektu może to być tak, że będziecie to rozkładać przez kilka dni, i tam znajdziecie bardzo dużo odpowiedzi. Fajnie, coś działa, bo później można wypisać na tablicę wszystko, co wam przyszło do głowy, zrobić jeszcze burzę mózgu z zespołem (jeśli macie jakiś zespół), czy też poprosić kogoś znajomego o to. Wtedy wypisujecie sobie rzeczy, które trzeba zrobić, na które warto zwrócić uwagę i to pomaga w jakiejkolwiek strukturze. To, co mówiłem: nauka wystąpień publicznych – też można w ten sposób zrobić. Czy chcielibyście wystąpić na jakimś dorocznym balu w firmie, powiedzieć fajne wystąpienie? No to jak się do tego przygotować? Najpierw sobie wyobrażamy, że już tam jesteśmy, że powiedzieliśmy – wow, wyszło fantastycznie. I teraz odwracamy się: jaki był krok przed tym, zanim wystąpiliśmy na tym przed wystąpieniu? No pewnie dzień wcześniej powtarzaliśmy to na próbie. Później, dwa dni wcześniej, robiliśmy jeszcze ostatnie poprawki, a tydzień wcześniej mierzyliśmy ostatni raz garnitur czy sukienkę, a później są kolejne kroki, kiedy mieliśmy już napisany cały scenariusz, kiedy mieliśmy to wszystko układane, kiedy trenowaliśmy z jakimś trenerem, czy to na spotkaniach Toast Masters, czy wyznaczyliśmy sobie jakieś mentora, z którym pracujemy i tak dalej, i tak dalej. Każdy projekt tak można rozwalić.

Warto by było jeszcze powiedzieć o jednej kwestii związanej z poczuciem własnej wartości, z budowaniem pewności siebie. Powinienem tutaj powiedzieć jeszcze o krytyku wewnętrznym. Okazuje się, że nie ma dwóch takich samych wewnętrznych krytyków. Każdy z nas doświadcza tej części w inny sposób. Krytyk wewnętrzny mocno działa na tych, którzy doświadczali krytyki jako dziecko. No, większość z nas wychowała się w jakiś dysfunkcyjnych rodzinach. To nie wynikało z faktu, że wszystkie były patologiczne. Wynikało to z faktu takiego, że nasi rodzice, nasi dziadkowie nie mieli jakiejś wiedzy, jak wychowywać dzieci i to nie chodzi o wychowywanie bezstresowe, tylko takie, w którym wspierają nas, w którym dają nam dobry feedback, dobrą informację, dbają o to, żebyśmy potrafili doświadczać, popełniać błędy i żeby nie było karcenia za to, że ktoś popełnia błąd. Tak jak to często dzieje się w szkole, ale pomińmy ten temat. Tutaj chcę wam przytoczyć takie zestawienie, jaki może występować krytyk wewnętrzny u nas. O tym mówi psycholog Jay Earley, on wyróżnił siedem rodzajów takich krytyków. Każdy z nas może mieć jednego lub więcej, który u nas występuje. No i taki pierwszy to jest perfekcjonista – chce, abyś robił wszystko bezbłędnie, ma bardzo wysokie standardy, a gdy ich nie spełniasz, atakuje i mówi, że twoje działania nie są wystarczająco dobre. Często występuje pod słowami: postaraj się bardziej, nigdy nie zrobisz tego dobrze. Znacie takiego gościa u siebie w głowie? Drugi to kontroler. Kontroluje kompulsywne zachowanie, na przykład objadanie się czy sięganie po używki. Gdy zrobisz jedną z tych rzeczy, zacznie cię obwiniać i krytykować: znowu to zrobiłeś, znowu to zrobiłaś, powinieneś się wstydzić, już nigdy się od tego nie uwolnisz. Trzeci – zadaniowiec. Motywuje cię – tak w cudzysłowie – poprzez wmawianie ci, że jesteś leniwy, że nic nie osiągniesz, że brakuje ci kompetencji. Często mówi głosem: jesteś zwykłym, śmierdzącym leniem; weź się w końcu do roboty! Pomimo tego, że pracowałeś już 10 godzin i chcesz odpocząć, to on do ciebie tak mówi: nie zasługujesz na odpoczynek, dalej, musisz mocno pracować. Czwarty to podkopywacz. Podcina ci skrzydła, aby uchronić się przed ryzykiem porażki, obniża twoje poczucie własnej wartości, samooceny, czego efektem jest paraliż i brak działania. Często mówi głosem: nie jesteś nic wart, nawet nie próbuj, bo i tak ci się nie uda; ty zawsze nie kończysz zadań. Piąty – to niszczyciel. Atakuje Twoje poczucie własnej wartości, mówiąc, że nie powinieneś istnieć. Często mówi głosem: nie powinieneś się nigdy urodzić, jesteś jedną wielką porażką. Szósty – obwiniacz. Obwinia cię za określone działania i decyzje, których się podjąłeś lub których się nie podjąłeś w przeszłości. Często mówi głosem: jak mogłeś tak zrobić?, będziesz tego żałować do końca życia! I siódmy – kształtujący. Ma na celu sprawić, abyś wpasował się w określone społeczne ramy. Atakuje, gdy nie wpasowujesz się w schematy. Często mówi głosem: nie rób z siebie głupka, co inni sobie o tobie pomyślą. 

I bardzo ważne, żeby zrozumieć, że działa w nas krytyk wewnętrzny. Zdać sobie z tego sprawę. Najlepszą drogą do uwolnienia się od niego jest rozmowa i nawiązanie relacji, bo wtedy krytyk staje się naszym wsparciem, a ty odzyskujesz pewność siebie i energię, chęć do działania, odwagę do działania. I cokolwiek byś nie robił, ten krytyk może u ciebie występować; każdego z nas może występować. Ale żeby złagodzić jego działanie to tak, jak już chwilę wcześniej powiedziałem: warto zatrzymać się, warto z nim porozmawiać.  I tutaj mam takie ćwiczenie, które przygotowałem: Wypełnij swój raport katastrofy. Jaki jest obecnie twój największy problem? Twoje największe zmartwienie? Następnie napisz: jaki jest najgorszy możliwy scenariusz, który może się wydarzyć? A teraz – jeżeli najgorszy scenariusz się ziści, w jaki sposób ciebie to dotknie? Czy jesteś w stanie z tym żyć? Oczywiście, że tak! I teraz natychmiast podejmij działanie, aby najgorszy scenariusz się nie potwierdził. I czwarte – podejmie działanie, abyś nie miał czasu na zamartwianie się, co trzeba dodać – po prostu do roboty.

Podsumowując… Pamiętaj o tym, że pewność siebie – to droga. To są różne obszary. W jednych mamy więcej pewności siebie, w drugich – mniej. Ważne, żeby uświadomić sobie, w których obszarach chcemy wzmocnić swoją pewność siebie i nad tym pracować. Pewność siebie to wewnątrzsterowność, świadomość tego, co robimy, świadomość tego, że to my jesteśmy odpowiedzialni za nasze życie, że to my jesteśmy odpowiedzialni za to, jak w tym życiu funkcjonujemy. To jest umiejętne myślenie o sobie, więc warto rozmawiać, nawet ze swoim krytykiem wewnętrznym. Warto stosować afirmacje. Warto mówić do lustra i patrzeć na siebie, i mówić do siebie dobrym głosem, dobrym językiem, pozytywnym i chwytać się myśli tych pozytywnych, a te krytyczne – pozwolić im odpłynąć, tak jak w medytacji: w której przypływają myśli, pozwalamy im, żeby nie zatrzymywać się na nich, tylko, żeby odpływały. Pamiętajcie o tym, że jest w nas krytyk wewnętrzny i warto z nim pogadać, warto z nim popracować. Pamiętajcie o tym, że mamy prawo do tego, żeby czuć się zmęczonym, że nie wszystkie zadania nam od razu wyjdą. Pamiętajmy o tym, że mamy prawo do popełniania błędów. Mamy prawo do nie wiedzenia czegoś. Dużo rzeczy możemy nie wiedzieć i pamiętajcie wreszcie o tym, że każdy z nas jest inny. Każdy z nas zaczyna z innego miejsca i porównywanie się do kogokolwiek nie wzmacnia naszej pewności siebie. Co innego jest z inspiracją – można się inspirować.

Moi drodzy… Na dziś to tyle. Zapraszam was na kolejny odcinek, który najprawdopodobniej ukaże się za dwa tygodnie. To będzie kolejna część o treningu mentalnym. A dzisiaj… A dzisiaj proszę was o to, żebyście posłali to w świat dalej, żeby informacja o pewności siebie, o tym jak ją budować, jak ją wzmacniać, dotarła do tych, którym jest potrzebna. Więc wielka moja prośba i z góry dziękuję za to. Subskrybujcie, udostępniajcie, polecajcie go dalej.

Do usłyszenia, do zobaczenia, cześć!

A, jeszcze zapomniałem… Wejdźcie na moją stronę: www.jarekbrzozowski.com. Tam jest dużo ciekawych informacji, spotkań, gdzie możemy się zobaczyć, wyjazdów w góry, mental campów, treningów biegowych. No dobra, koniec. Do usłyszenia, cześć! 

 

BO SIĘ BOIMY !!!

BO SIĘ BOIMY !!!

Odważny człowiek to nie ten, kto nie czuje strachu, ale ten, kto go przezwycięża.

Nelson Mandela

Zatem co nas powstrzymuje ?

Dlaczego tak ciężko jest wstać, gdy zadzwoni budzik?

Czemu wypracowanie nowych lepszych nawyków bywa takie trudne?

Prosta i nieprzyjemna odpowiedz, na te pytania brzmi:

BO SIĘ BOIMY !!!

Boimy się naruszyć to, co znane i przewidywalne.

Boimy się dyskomfortu, boimy się porażki.

Tego, że zostanę wyśmiany, czy tez utracę swoje miejsce w hierarchii.

Jest też dobra wiadomość:

Te obawy leki są naturalne.

Tak zostaliśmy zaprogramowani, by unikać dyskomfortu. Na szczęście, gdy mamy tego świadomość możemy to zmienić, możemy uczyć się większej pewności siebie i zaufania do siebie.

Moje doświadczenie podpowiada, by zacząć spotykać się i otaczać ludźmi, którzy tak właśnie robią. Uczą się poszerzać swoją strefę komfortu. Lubią marzyć, lubią stawiać czoła wyzwaniom, lubią żyć na 100% swoich możliwości.

 

Niech ta historia będzie dla nas drogowskazem 

 

Żyd, właściciel najsłynniejszej piekarni w Niemczech, często powtarzał: 

„Wiecie, dlaczego dziś żyję? Byłem jeszcze nastolatkiem, kiedy naziści w Niemczech zabijali Żydów bezlitośnie. 

Naziści zabrali nas do Auschwitz pociągiem. Ostatnia noc na oddziale była śmiertelnie zimna. Zostaliśmy na wiele dni w samochodach bez jedzenia, bez łóżek czyli bez możliwości, żeby jakoś się rozgrzać. 

Wszędzie padał śnieg. Zimny wiatr mrozi nasze policzki w każdej sekundzie. 

Były nas setki w te zimne, okropne noce. 

Bez jedzenia, bez wody, bez możliwości ogrzania się. Krew mroziła nam się w żyłach. 

Obok mnie był starszy Żyd, który był bardzo kochany w moim mieście. 

Cały się trząsł i wyglądał okropnie. 

Otuliłem go rękami, żeby go rozgrzać. 

Przytuliłem go mocno, aby dać trochę swojego ciepła. 

Roztarłem mu ręce, nogi, twarz, szyję. 

Błagałem go, żeby przeżył. 

Rozweselałem go. 

Tak ogrzewałem tego człowieka całą noc. Sam byłem zmęczony i zamrożony. 

Marzły mi dłonie, ale masowałem ciałko tego mężczyzny, żeby go rozgrzać.

Minęło wiele godzin nocy.

Nareszcie nadszedł poranek, słońce zaczęło świecić. 

Rozejrzałem się wokół siebie, aby zobaczyć innych ludzi. 

Ku mojemu przerażeniu, jedyne co widziałem to zamarznięte zwłoki. 

Jedyne co słyszałem to cisza śmierci. Mroźna noc zabiła wszystkich. Umarli z zimna. 

Przeżyły tylko dwie osoby: staruszek i ja. 

Staruszek przeżył, bo nie pozwoliłem mu zamarznąć, a ja przeżyłem, bo go ogrzewałem.

Pozwólcie, że zdradzę wam sekret przetrwania na tym świecie? 

Kiedy ogrzejesz serce innych, wtedy ogrzejesz siebie.

 

“Kiedy wspierasz, wzmacniasz i zachęcasz innych, wtedy otrzymujesz wsparcie, wzmocnienie i zachętę w swoim życiu. “

Rodzinny przekaz słowny.

CZŁOWIEKIEM SIĘ JEST

w każdej sytuacji

 

 

Niczego w życiu nie należy się bać,

Należy to zrozumieć.

Maria Sklodowska-Curie 

#instapriest #strach #pokonacstrach #treningmentalny #jarekbrzozowski

W minionym tygodniu, ech…

Cwiczenie efektywność 

Ćwiczenie do zarządzania swoją efektywnością 

 

Jak sprawdzam swoje działania z ostatniego tygodnia?

Co ci się sprawdziło?

Poranna rutyna (jedna godzina medytacji w ruchu)
10000 kroków
Pisanie książki
Włączanie telefonu w tryb samolotowy
Picie wody (zwiększenie koncentracji, efektywności)
Codzienna wdzięczność
Codzienne wysyłanie ofert
Codzienne czytanie książki (jedna godzina)


Co ci się nie sprawdziło?

Zasypianie o 22
Przerywanie pracy i robienie innych, mniej znaczących zadań
Odkładanie spaceru z 13 na godziny wieczorne (przerwa w trakcie dnia podnosi moją koncentrację)
Poranne sprawdzanie informacji o świecie (zabiera czas i spada moja koncentracja i efektywność)

prokrastynowanie
Prokrastynowanie

A ty jak możesz podsumować swój tydzień?

Bardzo proste ćwiczenie jest jednym z elementów planowania. Możemy być najlepszymi planistami, ale jeśli nie będziemy sprawdzać tego, co zostało zrealizowane, to nasze plany są fikcją, są bujaniem w obłokach.

W poniedziałek zaplanuj cały tydzień, a w piątek rozlicz się sam przed sobą z tego i pamiętaj, tak jak pisze @gary,

ludzie widzą kilka szczególnych przypadków i myślą, że sukces, który dzieje się w nocy, jest normalny.

Rzeczywistość jest taka, że sukces większości ludzi pochodzi z lat stawiania fundamentów, aby odnieść sukces. Jednak ludzie oczekują, że ich 5. TikTok zapewni im milion obserwujących w ciągu dnia.

Im dłużej możesz być cierpliwy wobec swojego sukcesu, tym szybciej on faktycznie nadejdzie.

Podziel się tym, co zrealizowałeś, a nad jakim zadaniem warto jeszcze popracować.

Dobrego weekendu!

PS
Zaplanuj na weekend bezproduktywność, ona wzmacnia naszą efektywność.

zajechanie się w pracy
praca bez przerwy

Nie daj sobie nigdy…

Nie daj sobie nigdy…
Nie daj sobie nigdy…
Nie daj sobie nigdy wmówić, że czegoś nie potrafisz. Nawet jeśli ja ci to powiem. Masz jakieś marzenie, spełnij je. Ludzie mówią, że się nie da, kiedy sami czegoś nie potrafią. Chcesz czegoś, to walcz. I już.
Chris Gardner (Will Smith).
W rozmowie z synem Christopherem w filmie “W pogoni za szczęściem”.


Wpisałeś już swoje życie w szerszy kontekst, sprecyzowałeś swoje potrzeby i wartości oraz znalazłeś cel, który opisałeś, namalowałeś najlepiej jak to możliwe. Nadałeś mu emocji, kolorów, dźwięków i ludzi, którzy są też tam z tobą?
Zadałeś sobie pytanie: co mam właściwie do stracenia?
Jeśli tak, to jest wspaniale – idź dalej swoją drogą, nawet gdy jest wyboista i trudna. Nawet jak wszyscy inni mówią, że nie dasz rady.

Idź za głosem serca.



Jeśli sprecyzowanie celu czy przywołanie wielkich marzeń jest dla ciebie trudnością, czy też wyzwaniem, to zapraszam cię 23 kwietnia do Radomska do Hali Powiatowej, gdzie o godzinie 14:00 zaczniemy z tym pracować. Uświadomisz sobie swoje wartości, zobaczysz, w jakim miejscu swojego życia jesteś, zrobisz swoją mapę życia, mapę marzeń.

A na koniec podejmiesz decyzje o podążaniu do celu.
Bo co masz do stracenia?
Link do oferty tutaj 
Mama marzeń
Zdarzyło mi się niegdyś ujrzeć w lesie rano dwie drogi; pojechałem tą mniej uczęszczaną – reszta wzięła się z tego, że to ja ją wybrałem.

Robert Frost „Droga nie wybrana”


Droga do celu


Gdy przychodzicie we dwoje: z partnerem/partnerką/przyjacielem/mamą/tatą, to jest specjalny bilet dla dwojga – przeczytaj uważnie ofertę.
Link do oferty tutaj 


Dobrego dnia
Pozdrawiam
Jarek

Premiera mojego Podcastu – Pasja Radość Życie

Premiera Podcastu Pasja Radość Życie

Premiera Podcastu Pasja Radość Życie

Link do odcinka tutaj

Będę tutaj mówił o treningu mentalnym, zarządzaniu energią osobistą, biohackingu.  

Przedstawię narzędzia i wskazówki,  które pomogą w rozwiązywaniu wyzwań czy też stawianiu im czoła przez przedsiębiorców, sportowców, jak i każdego, kto decyduje się żyć na 100% swoich możliwości i wykorzystać pełnię swojego potencjału. A przy tym, zachowując balans między życiem zawodowym a prywatnym, który w obecnym pędzącym świecie tak trudno jest zachować.

W tym odcinku:

  • Co to jest trening mentalny?
  • Czym różni się trening mentalny od  coachingu?
  • Gdzie wykorzystuje się trening mentalny?
  • Ćwiczenia treningu mentalnego.
  • Dźwignie treningu mentalnego.
  • Zasada Pareto 80/20

 

Link do odcinka tutaj

A gdy ktoś woli czytać, to proszę 🙂 całość też można przeczytać.

Trening Mentalny Podcast

Cześć! Zapraszam was na pierwszy odcinek podcastu “Pasja Radość Życie”, w którym opowiem o treningu mentalnym – czym jest a czym nie jest, a także o dźwigniach treningu mentalnego. W swoim podcaście chcę się z wami dzielić doświadczeniami, ćwiczeniami z treningu mentalnego i zarządzania energią osobistą, ponieważ oba zagadnienia tworzą ze sobą holistyczne podejście do nas, do naszego życia i rozwoju.

Mogliście usłyszeć: Wiesz, że jesteś w stanie wytrzymać dużo więcej, niż ci się wydaje?

Że możesz wycisnąć z życia więcej, niż jesteś świadomy i żyć intensywniej – odnosić więcej sukcesów i częściej doświadczać fantastycznych chwil?

Jak tego dokonać?

Na pewno nie dzieje się to z dnia na dzień i nie jest to jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Choć wielu pewnie by tak chciało. Tyle tylko, że kiedy osiągamy jakiś cel, który wymagał od nas dużego zaangażowania, wielu wyzwań, podnoszenia się po porażkach – to okazuje się, że najpiękniejsza w tym całym wyzwaniu była droga. I właśnie dlatego trening mentalny to pewnego rodzaju droga. Można rzec nawet, że to autostrada, która pozwala się rozpędzać bardzo szybko.

Na początku wyjaśnię, czym różni się trening mentalny od coachingu.

Pomiędzy byciem coachem, a byciem trenerem mentalnym jest różnica. Coach pracuje głównie poprzez zadawanie pytań i wycofywanie się, by osoba biorąca udział w sesji sama doszła do odpowiedzi. Stoi z boku i obserwuje ten proces. Natomiast trener mentalny jest bardziej proaktywny. Trener mentalny, gdy ma  kilka minut na to, żeby przygotować przerażonego zawodnika do wyjścia na boisko w meczu o mistrzostwo, nie ma czasu na zadawanie pytań. On musi działać i musi stosować metody w bardziej skompresowanej wersji, ponieważ czasami taka sesja trwa tylko kilka minut.

Czym jest więc trening mentalny, o którym tak wiele się mówi?

Trening mentalny to proces zmiany, opiera się na sprawdzonych metodach oddziaływania na ludzki umysł. Podobnie jak trening fizyczny ma przygotować nasze ciało do określonych rezultatów, tak trening mentalny ma za zadanie wzmacniać siłę umysłu i umiejętności panowania nad nim w każdej sytuacji.

Wytrzymałość umysłu wymaga dyscypliny w robieniu właściwych rzeczy przez cały czas, nawet wtedy, gdy nikt nie patrzy. Wymaga ciągłego skupienia na celach, niezależnie od przeszkód pojawiających się na drodze. Jest to rodzaj zarządzania emocjami w trudnych czasach i trzymania się założonych działań, nawet gdy coś zaczyna wymykać się spod kontroli.

Bardzo ważne jest też to, że trening mentalny jest relacją – bez względu na to jakie były metody podczas współpracy z klientem, niezwykle ważne jest wzajemne zaufanie, pewien rodzaj sympatii, takiej chemii międzyludzkiej.

Trening mentalny jest również strategią – mamy cel, mamy też wyznaczony czas i do tego tworzymy plan jak ten cel osiągnąć.

A umiejętności mentalne (tak samo jak umiejętności fizyczne) muszą być poddawane ciągłemu treningowi, powtarzane oraz przede wszystkim stosowane, aby przyniosły oczekiwany rezultat.

Zrozumienie barier psychicznych, które ograniczają wydajność oraz korzyści związanych z interwencją psychologiczną, to kluczowy krok w procesie treningu mentalnego.

Jakie to bariery?

To przede wszystkim wysokie oczekiwania, perfekcjonizm, strach przed porażką, brak kontroli emocjonalnej czy rozproszenie uwagi.

Trening mentalny jest formą pracy nad rozwijaniem własnego potencjału. Jest to trening oparty na wiedzy pochodzącej z wielu dziedzin. Można tu wykorzystać:

  • elementy psychologii (korzystam z wielu narządzi i badań naukowych),
  • elementy endokrynologii i fizjologii, ponieważ warto wiedzieć jaki wpływ na nasze działanie, na naszą energię życiową mają niektóre z hormonów – na przykład kortyzol, testosteron, adrenalina, dopamina i inne.

Trening mentalny to także elementy socjologii, bo niezależnie od tego czy jesteś sportowcem czy przedsiębiorcą, zawsze funkcjonujemy w grupie, wokół nas zawsze pojawiają się ludzie, z którymi należy współpracować i tworzyć dobre relacje.

I wreszcie trening mentalny korzysta z filozofii, ponieważ warto znać różne koncepcje pojmowania człowieka, ale też pracować w granicach etyki.

Poza tym trening mentalny korzysta z psychologii pozytywnej, coachingu, kinezjologii, fizyki kwantowej.

O treningu mentalnym w Polsce mogliście już słyszeć w 2014 roku, gdy polscy siatkarze zostali Mistrzami Świata. Ich trenerem był słynny francuski siatkarz Stéphane Antiga, który do swojego zespołu zaprosił coacha Jakuba B. Bączka. Miał on pomagać w stworzeniu w tej drużynie mentalności zwycięzców, którzy wyjdą na boisko z największymi potęgami siatkarskiego świata i będą walczyć z podniesioną głową jak równy z równym.

Kolejnym przykładem z ostatnich lat jest Iga Świątek, która współpracuje z psychologiem sportu, trenerką mentalną i pomimo mimo młodego wieku jest dzięki temu bardzo dojrzałym sportowcem. Potrafi osiągać rezultaty na poziomie światowym, ale przy tym zachowuje ludzką twarz, nie obawia się mówić o emocjach i nawet ich wyrażać – co w naszym społeczeństwie, w naszej ojczyźnie nie jest takie oczywiste.

Trening mentalny to bardzo obszerny temat, dotyczy różnych sfer i wywodzi się z psychologii sportu, ale większość technik można przenieść na życie prywatne oraz biznes.

W biznesie najczęściej wykorzystywany jest w negocjacjach, zarządzaniu zespołem czy wystąpieniach publicznych, ale też w uzyskaniu kontroli nad emocjami podczas wykonywanych zadań. I to, co wspomniałem na samym początku – zarządzaniu energią osobistą.

Muhammad Ali powiedział kiedyś, że „niemożliwe nie istnieje”, a potem dodał, że „zwycięzcy są zrobieni z czegoś, co znajduje się w głębi ich samych, czyli z pragnień, marzeń i wizji”.

Można powiedzieć, że trening mentalny to takie narzędzie, które pomaga w odpowiedzi na pytanie:

Jak zaprojektować przyszłość?

Jak opanować umysł w sytuacjach kryzysowych?

I w końcu – jak wykorzystać 100% swojego potencjału?

To jest trening mentalny.

 

A czym trening mentalny nie jest?

Trening mentalny na pewno nie jest mentalizmem. Czyli to nie jest tak jak widzisz w reality show hipnotyzera, który na scenie potrafi tak zahipnotyzować statystę, że ten zaczyna zachowywać się jak kurczak lub sztywno leżeć w powietrzu między dwoma prostymi, drewnianymi krzesłami.

Praca trenera mentalnego czy też trening mentalny to nie jest działanie czarodziejskiej różdżki.

Nie dostaniesz od razu jakiegoś błysku, przebudzenia, rozświetlenia, które zmieni wszystkie twoje dotychczasowe nawyki, poprawi twoją skuteczność w mgnieniu oka. Do tego potrzebny jest trening. Trening mentalny nie jest też psychoterapią, czy też psychologią – choć korzysta z narzędzi psychologii. Trening mentalny przede wszystkim działa na teraźniejszość i przyszłość, podczas gdy psychoanalityk w terapii często wraca do przeszłości, do dzieciństwa. No i co ważniejsze – psychoterapia to długotrwały proces, który trwa dwa, a nawet cztery lata. Trening mentalny jest zdecydowanie krótszy i aktywniejszy.

 

Trener mentalny czasem narzuca jakiś sposób myślenia czy dokonuje też mentoringu, a w psychoanalizie na wiele twoich pytań psychoanalityk wręcz nie może odpowiedzieć, ponieważ zaburzyłoby to proces dochodzenia do wniosków wewnętrznych osoby, czyli ciebie.

Sam się jednak często przekonuję, że warto podjąć też terapię kiedy jest się w treningu mentalnym. Połączenie tych procesów sprawia, że uczestnik jeszcze skuteczniej wznosi się na wyżyny swoich możliwości, osiąga pełnię swojego potencjału.

 

Jeśli mówimy o sportowcach, należy podkreślić, że trening mentalny nie jest treningiem sportowym – trener mentalny nie prowadzi żadnych treningów wzmacniających, ani ćwiczeń. Zadaniem trenera mentalnego jest wzmocnić siłę umysłu zawodnika i w żaden sposób nie ingeruje w jego trening sportowy.

 

Jakie narzędzia stosuje się w treningu mentalnym?

Jednym z często wykorzystywanych ćwiczeń treningu mentalnego jest wizualizacja. Bardzo prostą i skuteczną definicję przedstawiła Klaudia Pingot. W jednym ze swoich filmów na YouTubie mówi o tym, że wizualizacja to „tworzenie pożądanych obrazów pod zamkniętymi powiekami”.

Skuteczność wizualizacji jest potwierdzona naukowo i tutaj nie mylcie wizualizacji z prawem przyciągania, bo to jest zupełnie coś innego. Taki trening wizualizacji może trwać od kilku minut do godziny, a nawet dłużej.

Nasza wyobraźnia ma ogromną moc, ponieważ już samą myślą jesteśmy w stanie doprowadzić do zmian neuronalnych w mózgu.

Co to oznacza?

Nasz mózg odczytuje to, co widzimy oczyma wyobraźni podobnie jak to, co dzieje się w rzeczywistości. Z trochę mniejszą siłą, ale jednak.

Skąd taka skuteczność wizualizacji? Ponieważ nasz mózg myśli obrazami i działa według schematów: bodziec  obraz  reakcja.

Kiedy chcemy wywołać w sobie daną emocję lub obudzić potencjał, niekoniecznie musimy czegoś doświadczyć – wystarczy coś sobie po prostu przypomnieć, albo coś sobie wyobrazić.

 

Przedstawię wam to na przykładzie ćwiczenia.

Zamknij oczy i wyobraź sobie cytrynę – żółtą, dojrzałą, piękną. Wyobraź sobie, że bierzesz ją w dłoń, obejmujesz ją, patrzysz jaką ma strukturę, jaka jest jej skóra, możesz ją nawet powąchać. A teraz wyobraź sobie jaki ma kolor, kształt, poczuj jaki ma ciężar. Przełóż ją z lewej do prawej dłoni i odwrotnie. Wyobraź sobie teraz, że jesteś w swojej kuchni. Na blacie rozkładasz deskę masz ostry nóż, kładziesz cytrynę i przecinasz ją na pół. Widzisz jak sok z cytryny rozpływa się po desce, widzisz, że na twoich rękach znajduje się ten sam sok. A teraz wyobraź sobie, że bierzesz szklankę i wyciskasz do niej sok z połowy cytryny. Podnosisz szklankę i pijesz ten sok, poczuj jaki ma kwaśny smak, jaki jest aromatyczny, orzeźwiający. Poczuj, jak rozlewa się po twoich kubkach smakowych.

Wystarczy – wróć do tu i teraz.

Sprawdź, czy w twoich ustach nie zgromadziło się przypadkiem więcej śliny? Pomimo tego, że wypiłeś ten sok z cytryny jedynie w swojej wyobraźni. To był właśnie jeden z elementów treningu mentalnego, czyli trening wizualizacji.

Sami już widzicie, że możecie zastosować wizualizację do swoich wyzwań.

Chcę  powiedzieć, że wizualizacja jest skuteczna wtedy, kiedy wyobrażasz sobie drogę, działanie, a nie sam rezultat.

 

Co to oznacza?

Chodzi o to, że możesz sobie wyobrażać, jak stajesz na podium, jak odnosisz sukces, jak stworzyłeś swoją wielką firmę – jednak ważniejsze jest to, żeby wyobrażać sobie jak osiągasz sukces, jak do tego sukcesu dochodzisz krok po kroku, step by step.

 

Jeśli wcześniej myślałeś o treningu mentalnym jak o czymś, co jest jakąś bajką czy fantazją, to tutaj przedstawiam fakty – jak w sporcie pomaga trening mentalny.

Eksperci związani ze sportem zawodowym  oraz psychologią sportu są zgodni na całym świecie, że w przygotowaniu technicznym, taktycznym i fizycznym zbliżyliśmy się do granicy ludzkich możliwości. Natomiast miejscem, w którym sportowiec może szukać swojej przewagi nad rywalami jest sfera mentalna. Coraz więcej sportowców i trenerów zgadza się z badaniami naukowców, które ukazują, że sukces w sporcie to w 70-80% psychika, sfera mentalna danego zawodnika. Mimo tak wielu korzyści związanych z treningiem mentalnym, nadal nie trenujemy naszej psychiki tak często jak trenujemy mięśnie, technikę czy taktykę.

 

Michael Phelbs, pływak, 23 razy zdobył złoto olimpijskie (a łącznie 28 medali olimpijskich) i 26 razy mistrzostwo świata. Jest najbardziej utytułowanym olimpijczykiem w nowożytnych igrzyskach olimpijskich. W przepisie na sukces króla pływania, oczywiście poza ciężką pracą na treningach i predyspozycjami genetycznymi, były też godziny treningu mentalnego. A jednym z nich był trening wyobrażeniowy – wizualizacja.

W najdrobniejszych szczegółach wyobrażał sobie każdy wyścig: np. jaką temperaturę ma woda, jak zderza się z taflą wody, następnie dokładnie wizualizuje każdy ruch ciała i prędkość z jaką popłynie, raz za razem aż do końca wyścigu, gdy spogląda na tablicę wyników i zauważa, że pobił kolejny rekord. Ale na tym mentalny trening się nie kończył. On wyobrażał sobie też moment, gdy wchodzi na podium, jak otrzymuje kwiaty, jak one pachną, jak otrzymuje medal – jaki on jest, jaki jest ciężki. Wyobrażał siebie wiele szczegółów całej ceremonii, dekoracji złotego medalu olimpijskiego czy też mistrzostw świata.

Ten trening nazywany jest przez Michaela, jak i jego sztab, jako odtwarzanie mentalnych taśm. I każdą z tych taśm wyświetlał w swojej wyobraźni przed każdym wyścigiem, nie jeden raz, a 10 razy. W swoim treningu wyobrażeniowym oprócz idealnych scenariuszy zaczął wyobrażać sobie najgorsze możliwe scenariusze, co złego może wydarzyć się podczas zawodów. Np. jak traci wzrok czy gaśnie światło na basenie i nic nie widzi. Następnie wyobrażał sobie co zrobiłby w takiej sytuacji, jak by się zachował, jak popłynął, liczył ile razy musiałby machnąć ramionami w wodzie zanim dopłynie do końca basenu i zrobi nawrót.

I tak też było 13 sierpnia 2008 roku na olimpiadzie w Pekinie, tuż przed wyścigiem na 200 m stylem motylkowym. O tym wyścigu Michael mówił, że był to jego najważniejszy wyścig w życiu.

Dlaczego?

Już spieszę z wyjaśnieniem. Przed wskoczeniem do wody zrobił swój rytuał, czyli wszedł skoncentrowany na słupek startowy, a chwilę wcześniej przeprowadził ostatnie odtworzenie mentalnych taśm. Na koniec tuż przed sygnałem startowym pomachał ramionami trzy razy co oznaczało, że jest gotowy walczyć o kolejne zwycięstwo. Wskoczył do wody i po kilkunastu metrach zdał sobie sprawę, że jego gogle przeciekają. W połowie wyścigu nie widział kompletnie nic. Tu z pomocą właśnie przyszły treningi wizualizacji – odtwarzanie mentalnych taśm. Każdy szczegół wyścigu, ruch ręką, ale też koncentrację i to, żeby nie wytrącić się z rytmu trenował już wcześniej, dlatego poradził sobie z tą dramatyczną sytuacją jako go spotkała.

Jak sam wspominał, gdy dopłynął do końca basenu i ściągnął okulary, przetarł zalane wodą oczy, to ujrzał wynik – pierwsze miejsce. Na jego koncie jest kolejny złoty medal olimpijski.

I właśnie ten przykład Michaela pokazuje jak między ciałem a umysłem jest bardzo ciekawa zależność, która ma determinujący wpływ na osiągane przez nas rezultaty:
1) Jeśli nasze ciało jest w stanie coś zrobić, a umysł uważa, że nie jest na to gotowy lub się tego boi, w takiej sytuacji umysł będzie sabotował nasze działania i zrobi wszystko, aby nasze działanie nie zakończyło się sukcesem.

2) Jeśli umysł uważa, że jest gotowy, a ciało jeszcze nie jest w stanie czegoś zrobić, jest duża szansa, że wcześniej lub później uda nam się wykonać określone zadanie. W takiej sytuacji ciało będzie chciało dopasować się do naszego umysłu (wewnętrznego obrazu, który stworzyliśmy) i zacznie zrealizować to, co już jest w naszej głowie.

3) Jeśli i ciało i umysł są gotowe to na pewno uda się zrealizować określone zadanie. Niesamowicie wiele zależy od specyficznego mięśnia znajdującego się naszej głowie.

Trening mentalny pozwala na uwolnienie i efektywne pokierowanie własnym potencjałem.

Nasza wyobraźnia działa jak symulator, pozwala nam uczyć się krok po kroku, odgrywać scenariusze i wyciągać wnioski. Nie tylko jak nie popełniać błędów, ale też jak rozwiązywać sytuacje, które po drodze mogą nam się przydarzyć.

Trening wyobrażeniowy to nie tylko sport. Niech innym przykładem działania wizualizacji będą nowojorscy strażacy. Po akcjach spotykali się razem, czy to w remizach strażackich, czy też już w pubach, i opowiadali o całym zdarzeniu, w którym brali udział, o jego przebiegu, jak ratowali ludzi z płonących domów, jak czasami ulegali sami wypadkom. Opowiadali to ze szczegółami, odtwarzali to co już się wydarzyło. Więc po co to robili, skoro już to było? Razem z nimi na tych spotkaniach byli również młodzi strażacy, którzy dopiero mieli rozpoczynać przygodę, czy też karierę, w zawodowej straży pożarnej.

Kiedy oni później jechali na kolejne akcje to – pomimo że jeszcze w czymś takim nie uczestniczyli i nawet na ćwiczeniach nie przeprowadzali podobnych akcji – pamiętali opowiadaną historię. Potrafili i wiedzieli jak się zachować, za to nie potrafili tego wytłumaczyć później. Jak widzicie, takie historie zawsze dają dużą motywację, dużo z nich możemy wyciągnąć i zapamiętać.

 

Więc może warto stworzyć w wyobraźni naszą historię zanim się ona wydarzy?

Kolejnym przykładem treningu wizualizacji jest pewien eksperyment, w którym naukowcy poprosili uczestników badania, aby wyobrażali sobie, że jedzą obiad. Mieli to robić bardzo szczegółowo, skupiać się na tym co się znajduje na talerzu, jaki czują zapach, jakie samki. Po zakończonym eksperymencie okazało się, że ci ludzie w ciągu dnia zjadali mniej.

 

W ostatnich tygodniach piszę swoją książkę i tu z pomocą przychodzi mi wizualizacja. Codziennie rano zanim zacznę pisać, wizualizuję sobie proces tworzenia pisania, ale też moment, w którym mam pustkę w głowie, czy też nie chce mi się rozpocząć.

Gdy mam jakąś blokadę wizualizuję sobie co wtedy robię krok po kroku – siadam w fotelu, włączam laptopa, zaczynam przyciskać klawisze klawiatury, jak zostało napisane pierwsze zdanie. Wyobrażam też sobie moment, w którym ta książka idzie do korekty, jak wspólnie z zespołem pracujemy nad nią. Dalej wyobrażam też sobie moment, w którym przychodzi mój pierwszy egzemplarz, jak otrzymuję podziękowania, że dzięki niej ktoś zainspirował się do jakiejś zmiany.

W wizualizacji chodzi właśnie o to, żeby wyobrażać sobie proces, wyobrażać sobie to co robisz, jak to robisz, jak przechodzisz przez trudne momenty. Nie sam efekt końcowy, nie tylko wyobrażać sobie swój piękny wymarzony dom, swoją wspaniałą, wymarzoną sylwetkę, ale cały proces do tego – jak budujesz ten dom, jak zdobywasz środki na ten dom, czy też jak budujesz swoją sylwetkę, jak chodzisz na treningi, jakie ćwiczenia robisz, jak działać kiedy ci się nie chce, kiedy masz wszystkiego dość. Bo właśnie takie wizualizowanie sprawia, że jesteśmy o krok przed i w momencie, gdy jednak dzieje się trudność potrafimy sobie z tym poradzić.

Wizualizacja to tylko jeden z elementów treningu mentalnego. Trening mentalny, którego ja się uczyłem i którym pracuję z klientami opiera się na czterech ważnych koncepcjach: pewności siebie, prawie do porażki, wewnętrznym spokoju i nawyku zwyciężania. I o tych wszystkich elementach będę opowiadał w kolejnych odcinkach mojego podcastu.

Dlaczego trening mentalny jest tak skuteczny i coraz więcej osób z niego korzysta?

Jednym z elementów skuteczności treningu mentalnego są jego dźwignie – czy to w sporcie, czy w biznesie – nie ma za dużo czasu na przygotowanie psychiczne. Dlatego potrzebujemy skutecznych metod i narzędzi, które pomogą w krótkim czasie osiągnąć stawiane cele.

Dźwignie służą do uzyskania działania większej siły poprzez zastosowanie siły mniejszej. Czyli jeśli coś jest dla ciebie za trudne – znajdź coś, co pomoże ci to zrobić. Może to być jakieś narzędzie (np. jedną z maszyn na siłowni, która da ci opcję ćwiczenia mięśnia inaczej i łatwiej niż dotychczas), jakiś suplement (który w legalny sposób będzie wspierać twój organizm w regeneracji i zwiększeniu siły, wydolności, koncentracji), jakiegoś człowieka, który pomoże rozwiązać ci problem, którego sam od lat nie potrafisz rozwiązać. I właśnie może to być trener mentalny. Oczywiście, czy to w sporcie czy w biznesie, wielki sukces nie narodzi się z dnia na dzień i żaden trening mentalny w tym nie pomoże, jeśli nie będziesz trenował czy też się rozwijał. Ponadto warto być odważnym, silnym, cierpliwym, zmotywowanym i podnosić się, gdy nam nie wyszło. I tu już właśnie z pomocą przychodzi kolejne narzędzie treningu mentalnego, czyli zasada Pareto, nazywana też regułą Pareto.

Pochodzi ona od odmienionego nazwiska jej twórcy – Vilfreda Pareta. Ma ona na celu wdrożenie takich działań, które będą prowadziły do zwiększenia efektywności przy jak najlepszym wykorzystaniu dostępnych środków.

80% efektów jest wywoływanych przez 20% przyczyn – to zasada, do której sprowadza się ta metoda.

Jest ona kojarzona z wieloma dziedzinami życia, ale najmocniej z biznesem, sportem pracą z klientami.

Efekt Pareto, chociaż być może tego nie zauważasz, jest widoczny w wielu sytuacjach życiowych, np.:

  • 20% kierowców powoduje 80% wypadków,
  • 20% swoich ubrań nosisz przez 80% czasu,
  • 20% informacji wpływa na 80% decyzji,
  • 20% twoich klientów generuje 80% przychodów itp.

Analiza Pareto – dlaczego warto o niej pamiętać?

Aby poprawić wydajność pracy, wiele osób chce w jak najkrótszym czasie wyeliminować maksymalnie dużo błędów, obsłużyć jak najwięcej klientów, itp. Okazuje się jednak, że wcale nie trzeba udoskonalać wszystkiego naraz. Zgodnie z regułą Pareto poprawa małej liczby najbardziej istotnych parametrów i tak znacząco wpłynie na jakość wszystkich procesów.

Np. doradca, który ma pełne ręce roboty, powinien rozsądnie gospodarować swoim czasem pracy, aby z grupy potencjalnych klientów wyodrębnić 20% tych najważniejszych biznesowo.

Możemy się wciąż rozwijać i uczyć, a to o czym marzymy jest możliwe do osiągnięcia i wreszcie możemy dobrze przeżywać swoje życie –według własnych zasad i wartości. Dla jednych będzie to oznaczać osiąganie dobrych wyników na różnych płaszczyznach i trwanie w równowadze, dla innych może to być bycie dobrym tylko w jednej dziedzinie i być najlepszym (cokolwiek to oznacza). Jednak warto być zwycięzcą w swoim własnym życiu.

Bez wątpienia nabycie przez sportowca takich umiejętności jak zarządzanie stresem przed zawodami sportowymi przełoży się również na inne sfery jego życia. Na przykład na życie rodzinne czy relacje z przyjaciółmi, postawę w trakcie wykonywania innych czynności (jazda samochodem, przemawianie przed dużą grupą odbiorców). Ponadto wypracowane indywidualne techniki relaksacji, umiejętność koncentracji uwagi, wzrost pewności siebie, poczucia własnej wartości oraz wzmocnienie ogólnej wytrzymałości mentalnej są rzeczami, które będą miały wpływ zarówno na osiągane przez danego sportowca wyniki sportowe, jak i na jakość jego prywatnego życia.

Podsumowanie

Trening mentalny polega na ciągłym udoskonalaniu własnego nastawienia, postaw oraz umiejętności mentalnych, a celem jest wykonanie działania w najlepszy możliwy sposób, przede wszystkim identyfikując i eliminując  ograniczające przekonania.

Trening mentalny pozwala przezwyciężyć te bariery, zwiększyć pewność siebie, poprawić koncentrację, spokój, zaufanie oraz przygotowanie umysłowe.

 

Podsumowując… Trening mentalny to rozwój sportowca, przedsiębiorcy, rodzica na wielu płaszczyznach.

 

Zapraszam was na moją stronę www.jarekbrzozowski.com gdzie możecie znaleźć wiele ciekawych informacji na temat treningu mentalnego, biegania. Przeczytacie też o organizowanych przeze mnie mental campach, czyli spotkaniach wędrownych, podczas których pracujemy nad ciałem i umysłem (najczęściej w górach).

Zapraszam cię na moją stronę i do usłyszenia w kolejnym odcinku.

 

Link do odcinka tutaj

Niedziela w dźwiękach…

Certyfikat misy tybetańskie

Niedziela upłynęła w dźwiękach mis tybetańskich. Muzyka nazywana jest lekarstwem duszy, jest to fakt bezsprzecznie znany, ale niewiele osób zgadza się z opinią, że może być również lekarstwem dla ciała. Od wielu lat bada się wpływ dźwięków na organizm ludzki – muzykoterapii czy sonoterapii – wykorzystując w praktyce wiedzę o fizycznych właściwościach częstotliwości dźwięku.

Dźwięk jest niezwykle subtelną formą energii, która wpływa na wszystkie formy materii, a także na organizm ludzki. Misy tybetańskie emitują wszystkie częstotliwości, jakich potrzebuje organizm do harmonijnego i zdrowego funkcjonowania, dźwięki słyszalne oraz ultradźwięki o wysokiej częstotliwości, niesłyszalne dla ucha.

Co daje terapia dźwiękiem? Jest przede wszystkim terapią holistyczną, która nie koncentruje się na objawach choroby, ale dociera do przyczyny, która leży często w najgłębszych sferach psychicznych i duchowych człowieka. Te wspaniałe dźwięki działają regenerująco na tkanki, łagodzą ból, poprawiają mikrokrążenie, wzmagają metabolizm.

Taki masaż trwa maksymalnie 30 minut, a po nim – a w zasadzie już w trakcie – odpływamy, czujemy błogość, spokój, lekkość. Fantastyczne uczucie. Za kilka tygodni w mojej ofercie będzie dostępny jako kolejny element treningu mentalnego na redukcję stresu, na poprawę samopoczucia, rozluźnienie, regenerację. Obecnie trenuję na rodzinie, ale niebawem zaproszę was do siebie na wspaniały masaż w dźwiękach misy tybetańskiej.

Co daje masaż dźwiękiem mis tybetańskich?
🎵wprowadza w stan głębokiego relaksu,
🎵udrażnia kanały energetyczne,
🎵poprawia jakość snu,
🎵niweluje stres, przemęczenie,
🎵poprawia koncentrację,
🎵wspomaga procesy rehabilitacji i rekonwalescencji,
🎵korzystnie wpływa na trawienie, pracę jelit, nerek, układu krążenia.

Dla niedowiarków – wystarczy wyszukać badania naukowe na ten temat. Więcej o tym napiszę w najbliższym czasie.

Dziękuję za wspaniały warsztat i dużą dawkę wiedzy i inspiracji Małgorzacie Bodzek (firma HAGALAZ).

Poniedziałek to idealny moment …

Poniedziałek to idealny moment, by zacząć coś nowego. Może wprowadzić mikro zmianę?

Poniedziałek to idealny moment na nowe wyzwanie: 5000 kroków, codzienny spacer w lesie, chodzenie boso po trawie, przytulanie drzew, a może 5 minut swobodnego oddechu w ciszy.

Poniedziałek to idealny moment, by się odważyć na zmianę. Dlaczego ? Wszystko ulega ciągłej zmianie, nasze życie jest dynamiczne. Dlatego tak ważne jest zaakceptować zachodzące w nim zmiany, one popychają nas do działania. Dlatego zachęcam cię dzisiaj do tego, by zrobić coś inaczej niż zwykle. Może zmień fryzurę, sposób ubierania, mówienia, zachowania. A może właśnie stworzysz nowy nawyk, czy też weźmiesz sobie jedno z wyzwań, które zaproponowałem. Ty jesteś kapitanem i sterem okrętu, który płynie lub dryfuje. Wybór należy do ciebie. Takie wyzwania/zmiany są elementem budowy pewności siebie, nic się nie wydarzy od samego czytania, ale mikro zmiana może być początkiem czegoś wielkiego w twoim życiu. Zachęcam do bycia odważnym, to jest budowanie pewności siebie, która zmienia nasze życie.

Aby czegokolwiek dokonać, należy zacząć. Aby zacząć, trzeba podzielić swój cel na mniejsze, wykonalne cele. I zacząć od pierwszego z nich.
Mark Twain

Zachęcam do ćwiczenia

 

Jakie są twoje życiowe cele:

• Co pragniesz osiągnąć?
• Co zamierzasz zrobić?
• Co chciałbyś mieć?
• Kim chcesz być?
• I jaki chcesz być?
• Jakie umiejętności pragniesz zdobyć?
• Jakie cechy charakteru rozwinąć?

Zrób to dzisiaj, nie odkładaj na kiedyś. Odpowiedz na te pytania.

I zapamiętaj najważniejsze:
Co zdobędziesz, realizując swoje cele, jest mniej ważne, niż to, KIM SIĘ STANIESZ.

#poniedzialek #wyzwania #poranek #nowemożliwości #energia #pozytywnemyslenie #good #monday #pewnośćsiebie #droga #cele #wyzwania #badźsobą #treningmentalny #jarekbrzozowski

Efektywność w biznesie – zarządzanie energią osobistą

Podczas Lokalnej Wymiany Kontaktów w Radomsku byłem prelegentem i poprowadziłem wykład na temat zarządzania energią osobistą.
Chęć ukończenia coraz większej liczby zadań w coraz krótszym czasie, chęć jak najszybszego osiągnięcia wyznaczonych celów, balansowanie pomiędzy pracą i życiem prywatnym… Wszystkie te kierunki niejednokrotnie prowadzą do frustracji, straty motywacji i ogólnego wyczerpania.
Trudności z koncentracją, zmęczenie od samego rana, spadki energii w ciągu dnia, senność, rozdrażnienie, impulsywne reakcje – to problemy, które próbujemy usunąć pijąc kawę lub biorąc tabletkę. Tymczasem to typowe objawy nieprawidłowego zarządzania swoją energią.
Twoja energia jest skończona i cenna. Jak możesz lepiej zarządzać poziomem energii, aby zmniejszyć stres i zwiększyć produktywność?
Brak czasu czy brak energii?
Mimo wysoko rozwiniętej zdolności zarządzania sobą w czasie nie jesteśmy w stanie osiągnąć tego, do czego dążymy. Planowanie zadań w czasie nie przełoży się na efektywność, gdy nie mamy siły realizować naszych założeń. Bezpośrednim źródłem efektywności każdego człowieka jest jego energia, to dzięki niej możemy funkcjonować na optymalnym poziomie.
Scroll to Top